W Halloweenową noc, po tym jak odpoczywaliśmy po strrrrrasznych zabawach i zajęciach z małymi Wojownikami z Kliniki Pediatrii, Hematologii i Onkologii Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku, ktoś podpalił wykorzystywane przez Fundację auta!
Spłonęły doszczętnie trzy samochody. Dwóch mini vanów na co dzień używaliśmy do załatwiania fundacyjnych spraw. Z tego powodu zostaliśmy praktycznie bez możliwości transportowych – często woziliśmy nimi przedmioty, które nie mieszczą się do zwykłych aut osobowych. Po wybuchu wojny na Ukrainie służyły także uchodźcom, którzy trafili na leczenie do Gdańska. Dojazdy na badania, przeprowadzki – tymi autami mogliśmy zapewnić im opiekę.
– To było podpalenie – najpierw stwierdzili gaszący nasze auta strażacy, a następnego dnia potwierdził biegły, który oglądał wypalone wraki. Na szczęście nikomu z nas nic się nie stało – mówi Prezes gdańskiej Fundacji z Pompą Marta Czyż-Taraszkiewicz. – Jednak obraz spalających się samochodów, ogień sięgający koron drzew na długo zostanie w naszych głowach. Jest mi ogromnie przykro, ciężko uspokoić emocje. Wartość aut nie była duża, ale znaczenie w działalności Fundacji ogromne – dodaje szefowa organizacji.
Kropelka – bardzo lubiana przez wszystkich maskotka Fundacji z Pompą – przez jakiś czas nie dotrze do chorych onkologicznie dzieci, małych pacjentów Kliniki Pediatrii, Hematologii i Onkologii UCK w Gdańsku. Nie zmieści się do małego auta, bo jest po prostu za duża. Często trzeba jej nawet „pomóc” przejść przez zwykłe drzwi czy wsiąść do windy. Tak samo z fundacyjnym namiotem – przewiezienie go nawet w dużym aucie wymagało wyjęcia dwóch rzędów siedzeń.
– My damy radę. Do szkoły, na uczelnię, do pracy dojdziemy na piechotę, pojedziemy rowerem czy komunikacją miejską. Jednak dla działalności Fundacji strata dwóch dużych aut, to prawdziwa katastrofa – mówi Marta Czyż-Taraszkiewicz.












